Rowerowy Blog Internetowy

avatar Siema! To ja saren86. Witaj na moim blogu rowerowym. Od jego założenia na rowerze przejechałem 31207.86 kilometrów + 2245 kilometrów na trenażerze ;)
Więcej przeczytasz na stronie o mnie.

statystyki

2015 button stats bikestats.pl
2014 button stats bikestats.pl
2013 button stats bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl
2011 button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

> 100

Dystans całkowity:10399.86 km (w terenie 91.00 km; 0.88%)
Czas w ruchu:349:18
Średnia prędkość:28.70 km/h
Maksymalna prędkość:76.40 km/h
Suma podjazdów:46189 m
Maks. tętno maksymalne:180 (92 %)
Maks. tętno średnie:178 (91 %)
Suma kalorii:115583 kcal
Liczba aktywności:84
Średnio na aktywność:123.81 km i 4h 18m
Więcej statystyk
  • DST 107.12km
  • Czas 03:49
  • VAVG 28.07km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • AVG CAD 82.0
  • HRmax 170 ( 87%)
  • HRavg 144 ( 74%)
  • Kalorie 2485kcal
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza setka, pierwsze cierpienia i pierwsze odcięcie ;)

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 02.03.2013 | Komentarze 5

Przed 10:00 spotkałem się na Głębokim z Adamem i Piotrkiem. Zebrała się całkiem fajna grupka, z którą wspólnie ruszyliśmy. Po kilku kilometrach w dobrej Adam krzyknął, że złapał gumę, zatrzymałem się razem z nim i poczekałem, aż dokona wymiany dętki. Piotrek niestety tego nie usłyszał i poleciał dalej z peletonem. Wymiana poszła Adamowi dość sprawnie, jednak już wiedzieliśmy, że nie damy rady dojść chłopaków, mimo, że początkowo chcieliśmy. Zresztą, miała to być "wysiadówka" w tlenie, więc nie miałem zamiaru na pierwszym wyjeździe się spalać. Liczyliśmy jeszcze, że Piotrek się zorientuje, że nas nie ma i poczeka :D Od tej pory rozpoczęła się nasza samotna walka z zimnym wiatrem. Polecieliśmy do Locknitz przywitać się z kotem a następnie zawróciliśmy w kierunku na Ahlbeck. Po 50 km zacząłem czuć, że jednak nogi to ja jeszcze nie mam żadnej, wręcz przeciwnie do Adama, który narzucił całkiem ładne tempo ;) Do 60 kilometra jeszcze jakoś szło. Jednak przed samym Ahlbeck, gdzie zresztą kure***o wiało przyszło pierwsze odcięcie. W wiosce zrobiliśmy przerwę, wciągnąłem pół czekolady odzyskując trochę sił. Należy tu podkreślić, że tych sił było naprawdę tylko "trochę", wystarczało ledwie na to, żeby utrzymać Adama koło. Tempo podchodziło momentami pod 37-38, ja czułem jak powoli zdycham, więc kilka razy poprosiłem Adama o litość ;DDD O tym, żebym dawał zmiany nie było mowy. Na kole dociągnąłem prawie do Tanowa, przed którym przyszło drugie, cholernie mocne odcięcie gaszące światło w oczach. Z tempem poniżej 20 km/h doczłapałem się ledwo pod sklep gdzie miałem problem z zejściem z roweru. W sklepie kupiłem dwa batony i rurkę z kremem. Uzupełniłem cukier i już mocno wychłodzeni pojechaliśmy do Głębokiego. Tam koks Adam pocisnął na Miodową, którą ja ominąłem szerokim łukiem :D
Jednak treningi na trenażerze to nie wszystko, czas zacząć budować szybko bazę, żeby więcej nie było wiochy. Trening był dla mnie mocno wyczerpujący i wymagający. Po przyjściu do domu padłem jak Janek Wiśniewski ;P
Jutro rozjazd. Z kolanem nie jest źle, czuć jakiś dyskomfort, jednak nie ma bólu. Zobaczymy później.
Dzięki Adam za konkret trening i użyczenie koła! Jak mówiłem, w sezonie nie będę dłużny :D
Kategoria > 100, Trening


  • DST 148.36km
  • Czas 05:01
  • VAVG 29.57km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • AVG CAD 76.0
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 140 ( 71%)
  • Kalorie 3191kcal
  • Podjazdy 1033m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miało być lajtowo...

Niedziela, 23 września 2012 · dodano: 23.09.2012 | Komentarze 12

Na miejscu ustawki, tj. na Głębokim spotkałem się z Robertem, Bartkiem, Grześkiem, Michałem, Olafem i Romkiem. Byłem zaskoczony taką frekwencją i wiedziałem już, że nie będzie tak lekko jak miało być :)
Grzesiek standardowo zaplanował fajną trasę. Ruszyliśmy spokojnie i tak było przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów ( nie licząc kilku zrywów, gdzie tętno ostro szybowało w górę). Początkowo świeciło ładnie słońce, jednak było chłodno. Ubrałem się na zimowo i nie żałowałem. Gdzieś na 50 km Bartek zrezygnował i postanowił swoim tempem wrócić do domu (pewnie dlatego, że holował i dociągał do peletonu Romka :DDD)
Od tego momentu tempo ruszyło. Chłodny wiatr wiał cholernie mocno, przez co był uciążliwy. Trasa zaplanowana przez Grześka była najeżona podjazdami (w sumie wyszło mi ich ponad 1000m!), do tego brukiem i innymi niespodziankami. Mi się bardzo podobała, Michał z Olafem coś tam narzekali ;)
W Mesherin pożegnaliśmy Romka, który odbił na Gryfino. Było ciężko, bo mocno się wyziębiłem i nie byłem przygotowany na taki dystans, a końcówkę jechałem na sporym odcięciu.
Na koniec walnąłem sobie jeszcze podjazd pod Miodowa i do domu. Wpadłem wykończony i mokry jak gnój od potu.
To na pewno nie był lekki trening, ale na pewno fajny ;) Porządnie zakończony sezon. Teraz już tylko na prawdę lekkie kręcenie.

Kategoria > 100, Trening


  • DST 116.89km
  • Czas 03:39
  • VAVG 32.02km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • AVG CAD 83.0
  • HRmax 166 ( 85%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 2310kcal
  • Podjazdy 665m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening, Niemcy.

Piątek, 31 sierpnia 2012 · dodano: 31.08.2012 | Komentarze 2

Pogoda do bani, pochmurno, wietrznie i momentami kropiło. Nie chciało mi się strasznie ale jakoś się zmobilizowałem. Ostatnio zbrzydły mi w kółko przejeżdżane te same trasy, więc dzisiaj trochę urozmaiciłem.
Start standardowo przez Miodową i Głębokie. Dalej trasa wyglądała tak: Blankensee > Locknitz > Brussow > Schmolln > Penkun > Krackow > Nadrensee > Rosow > Kołbaskowo > Szczecin.
Odcinek od Schmolln do Penkun bardzo ciekawy, dużo hopek, nie przeszkadzał nawet miejscami mocno zniszczony asfalt. W Nadrensee miałem zamiar pojechać na Ladenthin, ale coś poszło źle i wylądowałem w wiosce Pomellen ;) Tam nie było żadnego znaku, który by mnie nakierował jak jechać, więc wróciłem z powrotem do Nadrensee i tam odbiłem na Rosow i później już Kołbaskowo.
Wiatr silny, ale tyle samo przeszkadzał co pomagał. Chyba nie byłem do końca zregenerowany po ostatnim treningu podjazdów, bo tętno reagowało ociężale i nie chętnie wskakiwało na wyższe wartości. Wyszły nawet fajne przewyższenia :)
Czas na regenerację ;)

Dla tych co nie słyszeli ;)
Kategoria > 100, Trening


  • DST 138.08km
  • Czas 03:49
  • VAVG 36.18km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • AVG CAD 91.0
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 158 ( 81%)
  • Kalorie 3045kcal
  • Podjazdy 734m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łobeski Maraton Rowerowy.

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 25.08.2012 | Komentarze 8

Maraton w rodzinnych stronach, trzeba było się wykazać i udało się ;)
Na miejsce startu przyjechałem rowerem. Pierwszy maraton, na którym byłem normalnie wyspany! Dzięki noclegowi u rodziców nie musiałem wstawać o 4, tylko przed 7 ;)
Wystartowałem o 8.42. Grupa była słaba i niekompletna, osoby, na które liczyłem w ogóle nie dotarły. Po pierwszym podjeździe w Strzmielu, który był po kilku kilometrach zostało nas już tylko trzech, z czego jeden dziadek na MTB nie dający ani jednej zmiany. Pracowałem jedynie z kolegą Piotrem z Tanowa z nr 62. Trzeba przyznać, że jest z niego mocny zawodnik, który dawał konkretne zmiany. Momentami myślałem, że mnie urwie ze swoim tempem. Pracowaliśmy jednak równo. Widziałem w oczach rychłą śmierć, bo tętno rzadko spadało poniżej 170! Gdzieś po drodze odpadł dziadek na MTB, trzeba przyznać, że i tak długo się trzymał ogona. Przed skrętem na Brzeźniak doszło nas dwóch szosowców z grupy wcześniejszej, którzy ostatecznie zajęli dwa pierwsze miejsca w open. Z początku się zmartwiłem, bo jechaliśmy tak ostro a i tak nas ktoś dogonił. Później jednak stwierdziłem, że dobrze się stało, bo jeszcze trochę i we dwóch byśmy się zajechali. We czterech już do końca jechaliśmy zmianami. W Łobzie prawie doszło do kraksy, gdy jakaś stara debilka w samochodzie nie spojrzała w lusterka i ściągnęła nas wszystkich do lewego krawężnika. W drodze na Resko mijaliśmy szosowców z BB Tour. Ostatnie kilometry byłem już dosyć ujechany, jednak bacznie zacząłem pilnować koła kolegi Piotrka z mojej grupy. 3-4 kilometry do mety lekko ściemniałem, widząc, że jest w dużo lepszej dyspozycji :P praktycznie nie schodziłem mu z koła. Dopiero przed ostatnim zakrętem zaryzykowałem, stanąłem na pedały i resztkami sił rozpocząłem sprint. Światło przed oczami przygasło, myślałem, że jeszcze chwila i omdleję. Obróciłem głowę i zobaczyłem, że kolega odpuścił ;)
Dałem z siebie 100%, maksimum moich możliwości. Wyniki jednak przekroczyły moje oczekiwania!!! W open byłem 5 ze stratą 3 min do lidera i w M2 2 ze stratą trochę ponad 2 min do Romka:) Średnia masakryczna!!!
Po wyścigu pogadałem i pośmiałem się ze szczecińską bracią kolarską ;) następnie popedałowałem do rodziców.
Wieczorem po 21 dekoracja. W doborowym towarzystwie było śmiesznie i wesoło, jednak mocno się zdziwiłem i zniesmaczyłem, że nie nagradzali zwycięzców kategorii open!!! W tysiącu innych gównianych kategorii puchary były a w open nie...
W przyszłym roku mam zamiar startować w maratonach, w których nie wygrywa 70% startujących...

to tyle, dzięki wszystkim za dobrą zabawę, gratuluję wyników i do zobaczenia ;)


dane z licznika ciut przekłamane, chyba jednak minimalnie zawyża.
zdjęcia później.
Kategoria > 100, Maratony


  • DST 120.22km
  • Czas 03:46
  • VAVG 31.92km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • AVG CAD 81.0
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 145 ( 74%)
  • Kalorie 2599kcal
  • Podjazdy 572m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Towarzyski trening ;)

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 3

O 9.00 spotkanie na Głębokim z Robertem i Michałem. Ruszamy spokojnie. W Dobrej dołącza do nas Grzesiek, który zaplanował trasę i poprowadził nas bocznymi drogami, o których wcześniej pojęcia nie miałem ;D
Pogoda z rana rewelacyjna, zero chmur, wiatr umiarkowany i wreszcie ciepło. Jechało mi się dzisiaj wyśmienicie, nogi świeże i wypoczęte. W Pasewalku robimy krótką przerwę na pogadankę ;) Dalej na Brussow i Locknitz. W trakcie jazdy temperatura znacznie się podniosła i zaczęło być gorąco, przez co zaczęły się nam gwałtownie kończyć zapasy napojów. Z Locknitz pojechaliśmy na Lubieszyn, też dla mnie jakąś nową trasą ;) Ostatnie kilometry o suchym pysku. Przed jednym podjazdem Michał wyrwał do przodu i nie usłyszał jak krzyczeliśmy, że my skręcamy w lewo. Grzesiek wjechał na górę żeby zobaczyć czy gdzieś go tam nie widać, ale pojechał dalej. W Lubieszynie na BP uzupełniliśmy płyny i od razu zrobiło się lepiej. Chłopaki pognali przed Dołuje, ja pojechałem przez Dobrą gdzie poczekał na mnie zabłąkany Michał ;) Razem polecieliśmy dobrym tempem do Szczecina, na koniec zaliczając mocny (jak dla mnie) podjazd pod Miodową.
Trening wyszedł bardzo fajny, było dużo spokojnej jazdy, dużo mocniejszych akcentów i momentami trochę szarpania ;) Dzięki chłopaki, takie jazdy lubię! :D
Myślę, że dyspozycja przed Łobzem jest dobra ;)
Kategoria > 100, Trening


  • DST 167.29km
  • Czas 04:59
  • VAVG 33.57km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • AVG CAD 89.0
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 154 ( 78%)
  • Kalorie 3811kcal
  • Podjazdy 799m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosowy Maraton w Kołobrzegu

Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 13

Drugi maraton w życiu, w jego trakcie powiedziałem sobie, że ostatni... ale już mi przeszło :D

Pobudka przed 5, wyjazd do Kołobrzegu 5.30, na miejscu byłem 7.30. Spokojnie przygotowałem się i wystartowałem o dziewiątej dwadzieścia ileś.
Po ostatnim braku treningów czułem, że nie jestem w pełni przygotowany. Celem więc było przejechanie dobrym tempem, bez liczenia na nie wiadomo co.
Wiedziałem, że mam w grupie co najmniej dwóch dobrych zawodników, jeden z M3 i Pan Jan Pęczek z M6 i założeniem było się ich trzymać.
Start i pierwsze kilometry spokojnie, nikt się nie wyrywał. Trochę za Kołobrzegiem Pan Janek pokazał swoją przywódczą naturę i zaczął drzeć na wszystkich mordę, gdy tylko ktoś jechał nie po jego myśli. Mi dostało się pierwszemu, za złe ustawienie się do wiatru na zmianie :D Trochę mnie wkurzył, ale później nawet mnie to bawiło jak opieprza innych ;)
Już po kilku km z całej grupy zostało nas 5 osób. Przed 20 km, chyba w Siemyślu zamiast skręcić w lewo, wszyscy oprócz nr 118 pojechaliśmy prosto. Na szczęście zreflektowaliśmy się błyskawicznie i od razu nawróciliśmy. Tempo zaczęło rosnąć, szliśmy mniej więcej równo zmianami, wyprzedzaliśmy raz za razem wcześniej od nas startujących kolarzy a uciekającego zawodnika 118 nie było widać.
Doszliśmy go dopiero po kilkunastu kilometrach, o dziwo jechał sam. Złapał się na chwilę do naszego pociągu by zaraz po tym wyjść na przód i nadawać ostre tempo. W między czasie nasza grupa cały czas się zmieniała, jedni odpadali, inni się łapali. Prędkość narzucana przez 118 mi i chyba wszystkim pozostałym nie odpowiadała, bo go puściliśmy. Przez 5-6 km jechał cały czas przed nami, w zasięgu wzroku, sam! Byłem tym zdziwiony, bo widziałem, że jest mocny, ale że nie potrzebnie się zarzyna samotną jazdą. Po jakimś czasie przyśpieszył i tyle go widzieliśmy.
Po pierwszej pętli nagle zrezygnował kolega z M3, mówiąc, że bolą go plecy. Nie widać było po nim w ogóle zmęczenia, więc się tego nie spodziewałem. Szkoda, bo był dobry i razem z nim i z Panem Jankiem ciągnęliśmy tę grupę.
Kolejne zdziwienie przyszło w wiosce gdzie był bruk. Nagle nie wiadomo skąd śmignął przed nami i wyprzedził nas gość na MTB (nr 127) z grupy za nami! Zatkało wszystkich... 118 uciekł, dogonił nas 127, czyli dwa miejsca w open w dół. No nic, zaraz za brukiem go dogoniliśmy, a on dołączył się do pociągu. Jednak strasznie mnie irytował i chyba nie tylko mnie, bo Pan Janek się na niego nieźle wydarł ;) Koleś w ogóle nie wychodził na zmiany, a jak już to robił to na maks 200-300 metrów. Tłumaczył, że nie ma sił bo za nami gonił. W nowym składzie zbliżaliśmy się do 125 km, czyli do punktu, w którym odcięło mnie zupełnie na maratonie w Świnoujściu. Bałem się trochę, bo czułem już zmęczenie i skurcze powoli zaczynały dawać znak, że się zbliżają.
Gdzieś przed Karlinem na poboczu mijamy naszego uciekiniera z nr 118, który złapał gumę i łatał dętkę. Cytuję myśli, które mnie na ten widok naszły: "Ale masz chłopie pecha", "zawsze to jedno miejsce w open w górę", "w sporcie też trzeba mieć trochę szczęścia..." ;P :D
Mija 5 minut i SZOK!!! 118 wyprzedza nas jak rakieta, kolejne już zdziwko :) Do tej pory ściemniający, że nie ma sił kolarz na MTB rusza za nim z kopyta i łapie koło, chwila namysłu i robię to samo, a za mną Pan Janek. Reszta, z którą pracowaliśmy od ostatnich 20-30 km zostaje. Jedziemy ostro, 118 cały czas z przodu, nikt go nie zmienia. Długo walczę o utrzymanie koła i w końcu bastuję, koleś jest maszyną ;) Pan Janek stwierdza to samo i zostaje ze mną. Ten zryw, jak się później okazało zgubny w skutkach wymęczył nas po równo. 118 odjeżdża a za nim typ na MTB, co też było jakąś masakrą! ;)
Od tej pory zaczyna się piekło na ziemi. W nierównej walce z szalejącym wiatrem zostajemy tylko we dwóch. Każdy kolejny zdobywany kilometr stawał się dla mnie męką fizyczną przez ogromny rozstrój żołądka, który się wkur**ł na wlewane do niego żele i speed'y :) oraz psychiczną, żeby to jakoś przetrwać i nie jeb**ć roweru w rowie. Walczyłem więc by nie odpuścić i nie zostać samemu, walczyłem ze łzami w oczach aż do 160 km. Tam niestety odcięcie, maksymalne, a było na prawdę tak blisko... Dalej już tylko potoczyłem się z prędkością 20 km/h, wpadając na mętę 2 minuty za Panem Janem. Pytam się go ile ma dokładnie lat, odpowiada, że 62!! Aż się wierzyć nie chce, nie mam nawet połowy jego wieku a dostałem bęcki :)

Chwila odsapnięcia, pogadanka ze szczecińską ekipą. Spojrzałem na wyniki: OPEN 11/68, czyli dużo lepiej niż to sobie założyłem, o jedno oczko wyżej niż w Świnoujściu :) pełne zadowolenie. O M2 nie piszę, bo właściwie oprócz Romka nie było konkurencji ;)

Kozak z nr 118 zajął miejsce 6 ze stratą 2,5 minuty do lidera. Podejrzewam, że gdyby nie złapana guma mógłby być pierwszy. Zawodnik-ściemniacz na MTB z nr 127 zajął drugie miejsce w open! Jeżeli dokonał tego uczciwie to ogromny szacunek!

Podsumowując, z samego siebie jestem zadowolony.
Zupełnie nie podobała mi się trasa, bo prowadziła po jezdniach dziurawych jak ser szwajcarski i w dodatku momentami ruchliwych. Na plus jedynie zabezpieczone przez policję skrzyżowania w Kołobrzegu.
Jakbym miał się czepiać to uważam, że do bani jest formuła i regulamin maratonów PP. Dla mnie bezsensem jest tworzenie kilkunastu kategorii na trzech dystansach, bo przez to połowa osób uczestniczących to zwycięzcy, co obniża znacząco prestiż tych zwycięstw. Nie podoba mi się także, że ktoś kto zapisuje się na dystans mega, skraca go na mini i jest tam jeszcze sklasyfikowany... to tyle, jeżeli chodzi o marudzenie. Ważne, że kolejne doświadczenie zdobyte.
Na maratonie w Łobzie - mojej ziemi ojczystej ;) mam zamiar pojechać lepiej i wskoczyć do TOP 10 :D (jeżeli w ogóle dostanę wolne w robocie). Tylko po co organizują tam start na czterech dystansach, w tym dwóch prawie identycznych??? Chyba po to, żeby wygrało 100% startujących.


ps. Dane z licznika lekko przekłamane, bo na początku zaprotestował i się wyłączył na jakąś bliżej nie określoną chwilę ;)




Przed startem z moim dyrektorem sportowym ;)))


Mina zawodnika 118 skierowana w obiektyw mojego prywatnego fotografa bezcenna ;>
Kategoria > 100, Maratony


  • DST 141.38km
  • Czas 04:28
  • VAVG 31.65km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • AVG CAD 79.0
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 145 ( 74%)
  • Kalorie 3103kcal
  • Podjazdy 776m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trasą Łobeskiego Maratonu Rowerowego.

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 5

Jak w temacie. Trasa dosyć ciekawa, sporo krótkich sztywnych podjazdów. Tylko cholernie wiało...

Kategoria > 100, Trening


  • DST 104.77km
  • Czas 03:12
  • VAVG 32.74km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • AVG CAD 81.0
  • HRmax 167 ( 85%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 2203kcal
  • Podjazdy 538m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Łobza.

Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 13.07.2012 | Komentarze 0

Szczecin - Wielgowo - Stargard Szcz. - Chociwel - Węgorzyno - Łobez.
Wiatr spory, głównie boczny choć w plecy też nie brakowało. Urlop :)
Kategoria > 100, Trening


  • DST 136.05km
  • Czas 04:06
  • VAVG 33.18km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • AVG CAD 85.0
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 2878kcal
  • Podjazdy 725m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Konkret trening ;)

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 17.06.2012 | Komentarze 1

O 9 na Głębokim spotkałem się z Michałem i jego kolegą Kubą. Postanowiliśmy zrobić trasę dokładnie taką samą jak ostatnio, tzn.: Głębokie - Blankensee - Bismarck - Ramin - Retzin - Locknitz - Brussow - Kleptow - Brussow - Locknitz - Krackow - Linken/Lubieszyn - Dobra - Głębokie.
Tak jak poprzednio Kuba strzelił już za samą granicą, nie wiedzieliśmy nawet kiedy ;) Resztę drogi goniliśmy już sami. Z trzy lub cztery odcinki z wściekniętym wiatrem wiejącym centralnie w twarz ostro podnosiły tętno(a sprawdzałem na Meteo, wiatru miało nie być wcale ). Jednak się nie dawałem i czułem, że jestem w dużo lepszej dyspozycji niż tydzień temu.(mimo, nie przespanych ostatnio nocy).
Średnia trochę niższa, ale wykręcona tylko we dwóch :)
Kolejny dobry trening, ostatnio zaczynam być coraz bardziej zadowolony z postępów ;)
Kategoria > 100, Trening


  • DST 136.98km
  • Czas 04:02
  • VAVG 33.96km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • AVG CAD 87.0
  • HRmax 170 ( 87%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 2870kcal
  • Podjazdy 760m
  • Sprzęt KTM STRADA 2000
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ogień!!!

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 9

Wczoraj napisał do mnie Michał, z którym razem w grupie jechałem maraton w Świnoujściu i zaproponował wspólny trening. Mając już w planach aby coś dzisiaj pokręcić przystałem na to bez wahania, nie wiedząc co mnie czeka ;D
O g. 9 spotkanie na Głębokim, przyjechał Michał i jego dwóch kolegów - Olaf i drugi, którego imienia nie zapamiętałem. Chwila na rozmowy i ruszyliśmy w stronę Niemiec. Już od Dobrej chłopaki narzucili mocne tempo. Jednak to co zaczęło się dziać za granicą, to był jakiś hardcore. Mimo silnego wiatru w twarz prędkość nie schodziła poniżej 30-35 km/h. Kawałek za granicą, nie wiadomo kiedy zgubiony został kolega(wcale mu się nie dziwię, że odpadł), i od tej pory jechaliśmy we trzech, ja Michał i Olaf. Tempo i wiatr zabójczy, po każdej zmianie schodziłem mocno wyczerpany. Gdzieś na 60 km była chwila zwątpienia, myślałem, że przyszedł czas na samotny powrót, jednak jakoś się przemogłem. Od tej pory nie dawałem już zmian, a jak już dawałem to krótkie. Nie pamiętam nawet do końca trasy, bo starałem się skupić, żeby utrzymać koło chłopakom, a nie było to łatwe(puls na kole momentami miałem po 165-170). Byłem zdziwiony, że są tak mocni ;)
Powrót był z wiatrem, ale nie wiele mi to pomogło, bo chłopaki wtedy trzymali tempo powyżej 50 km/h, więc też jechałem z jęzorem na wierzchu ;D W Krackow zrobiliśmy przerwę na batona i ruszyliśmy dalej. Po dojeździe na Głębokie odpoczynek. Średnia na 118 km wyszła ponad 35 km/h (ja nie kasowałem licznika, moja średnia jest z dojazdami spod i do domu), przewyższenie też niczego sobie. Na koniec ruszyliśmy pod Miodową, ale już bez szaleństw, rozjazd na ul. Duńskiej.
Muszę przyznać, że to dla mnie jeden z mocniejszych treningów, chłopaki dali mi niezły wpie***l, bo inaczej tego nazwać nie można :D Momentami przypominał mi się maraton ze Świnoujścia ;) Fajnie jest jeździć z mocniejszymi od siebie, mocno to motywuje.
Teraz czas na sen i regenerację, bo dzisiaj na nockę do roboty ;/
Kategoria > 100, Trening